
Pamiętacie Zygmunta Chajzera, czerwone krzesła i wykrywacz kłamstw? Program miał być hitem stacji ze słoneczkiem, o której paszporty kiedyś bili się wszyscy, a umarł z impetem porównywalnym do jego wielkiego wejścia. Czyżby Polacy nie byli gotowi na szczerość rodem z amerykańskiego snu?
Generalizując bardzo, jako ludzie lubimy skandale, w sensie – jeśli nas nie dotyczą. Codziennie (przyznajcie się chociaż przed sobą 😛 ) przemierzamy niby przypadkiem różowe portale śledząc nowe zdjęcia dzieci Joli i Pitta, ekscytując się wymową trudnych słów przez Dżoanę, zastanawiając kogo też wytną z trailera filmu i kto jest w ciąży. Interesujemy się życiem innych. Podglądamy znajomych w portalach społecznościowych, śledzimy zmiany statusu, plotkujemy. Pewnie dlatego pomysłodawcy „Momentu prawdy” zakładali, że osiągnie on sukces. Bo przecież nie ma nic „lepszego” niż oglądanie, jak ktoś rujnuje sobie życie.
W teleturnieju największe wygrane przewidziane były za odpowiedzi (a jakże) na pytania intymne i dotyczące rodziny. Idąc na całość i słysząc już zapewne brzęk tysięcy monet, uczestnicy programu wyjawiali prawdę o tym jak, gdzie i z kim zdradzali partnera, okradali rodziców, oszukiwali pracodawcę. Miło było dowiedzieć się, że partner uważa ostatnie 20 lat wspólnego życia za wielką pomyłkę, że jest gejem/lesbijką, że ma jeszcze drugą rodzinę. W Stanach program przyczynił się do rozwodów i pozwów, w Polsce chyba tak źle nie było, a nawet podczas trwania programy zdarzyły się jedne oświadczyny. W kolumbijskiej wersji kobieta przyznała, że wynajęła płatnego mordercę do zabicia męża. Nie ma to jak ocierać łzy pokaźnym plikiem banknotów. Ech widać szczerość też może być żenująca.
Widzieliście jakiś odcinek?