
Hitem drugiego dnia była niewątpliwie Sabine w naszym sztandarowym stroju Devil’a, na widok, której, niektórzy goście byli tak zdezorientowani że nawet chcąc nie chcąc i nie wiedząc jak i kiedy odwiedzili nasze stoisko (tak jak pewien sympatyczny jegomość Tony z USA). Liczba gości z godziny na godzinę rosła, a co za tym idzie proporcjonalnie malała liczba katalogów i materiałów reklamowych.
Odwiedzali na goście zarówno z Europy jak i z Afryki czy Ameryki Południowej. Dzień ten był również ciężki i męczący, ale pozbawiony był już niepewności ponieważ wiedzieliśmy, że wszystko idzie zgodnie z planem. Jednak na koniec tego dnia tradycji musiało stać się za dość – znów ruszyliśmy na wieczorne zwiedzanie miasta. Tym razem udało nam się zobaczyć piękny monumentalny Luwr z piramidą w centralnym punkcie placu i niesamowitym widokiem na miasto. A gdzieś tam w środku na końcu korytarza między stelą z Kodeksem Hammurabiego, pomnikiem Nike z Samotraki i setkami innych dzieł uśmiechała się enigmatycznie Mona Lisa. Ciekawe, który strój z kolekcji Obsessive wybrałby dla niej mistrz Leonardo da Vinci…
Ostatniego dnia targów wszyscy odczuwali trudy dni wcześniejszych, ale jednocześnie wiedzieliśmy że jest to dzień ostatni i trzeba dać z siebie jak najwięcej. Oczywiście wiedziała też o tym nasza stoiskowa Housekeeper Sabine, która w drugiej części dnia stała na straży porządku i spokoju w niezwykle seksownej wersji Policjantki.
Nie muszę już wspominać jakie wzbudzała zainteresowanie, a ilość zdjęć jakie jej zrobiono można porównywać z ilością zdjęć zrobionych tego dnia niejednemu z paryskich „cudów” – nie ma się co oszukiwać, dzięki marce Obsessive Paryż na kilka dni uzyskał dodatkowy „cud” , który pojawił się tam dobrowolnie, a nie musiał tak jak inne być „wypożyczony z innego kraju” przez Bonaparte.
Co do przebiegu ostatniego dnia nic nowego nie dodam oprócz tytułu francuskiej komedii z Jeanem Reno „Goście, goście” i to różni goście z równie egzotycznych zakątków świata jak w dniach poprzednich. Tutaj na szczególną uwagę zasługuje pewien starszy pan z Meksyku, którego dociekliwość i wytrwałość w uzyskiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania, będą pamiętali wszyscy z międzynarodowego zespołu Obsessive.
Dzień się skończył i Targi się skończyły… w ciągu godziny z pełnego ludzi tętniącego energią miejsca (gdzie kilka piosenek swą częstotliwością odtwarzania do dzisiaj gra mi w głowie tak jak np. Flo Rida – Good Feeling ) pozostały tylko na wpół rozebrane stoiska i przedstawiciele firm montażowych starających jak najszybciej spakować wszystko i uciec z zakorkowanego Paryża.
A co pozostało dla nas? Dla wystawców?
Po pierwsze uzyskaliśmy z pierwszej ręki opinie o firmie i o produktach, zostaliśmy utwierdzeni w przekonaniu, że podążamy dobra drogą, że jakość produktów i materiałów w nich użytych jest dla Klienta bardzo ważnym elementem. Wiemy że nowy design opakowań budzi zachwyt, a wśród konkurencji zazdrość. Wiemy, że marka Obsessive jest uznawana za stylową propozycję dla ludzi z klasą. Wiemy też, że przyczyniamy się do propagowania idei że „dobre bo polskie”, ponieważ wielu z naszych gości było bardzo pozytywnie zaskoczonych faktem, że jesteśmy polską firmą.
Po drugie pozostały nawiązane relacje z Klientami których zapewne nigdy byśmy nie spotkali, nie wiedzielibyśmy kto się kryje za danym mailem, kto łamaną angielszczyzną dzwoni do nas żeby porozmawiać o rzeczach mniej lub bardziej pilnych. Stali się Oni w końcu kimś mniej anonimowym, stali się ludźmi z krwi i kości, z którymi udało się porozmawiać nie tylko na sprawy biznesowe, ale i niejednokrotnie poznać ich rodziny i porozmawiać o sprawach bardziej przyziemnych. Poznaliśmy też osoby, których już zapewne nigdy nie spotkamy na swojej drodze, ale i takich których mamy nadzieję spotkać w przyszłości i dzięki Targom uda się nawiązać wzajemne relacje biznesowe, które nie będą oparte na suchej wymianie wiadomości, ale będą oparte na bliżej relacji, która jest tą przysłowiową wisienką na torcie relacji z Klientem, do której każdy dobry przedsiębiorca powinien dążyć.
A po trzecie i najważniejsze…Pamiętajcie, że nie tylko Obsessive „inspire your desire”, ale również Paryż „inspire your desire”, a połączenie tych dwóch składników to już mieszanka ekscytująco wybuchowa. Więc kochajcie Obsessive i kochajcie Paryż albo kochajcie się w Paryżu w bieliźnie Obsessive, bo to marka budząca marzenia i co najważniejsze pozwalająca na ich realizację dla ludzi na całym świecie.
Autorem zdjęć z Paryża jest Michał Szpila.