
Kobiecy taniec erotyczny przechodzi swój renesans, a jedna z jego odmian – Pole Dance – trafiła do fitness klubów i powoli wyrasta jako kandydat do kolejnej dyscypliny olimpijskiej, o czym nie tak dawno wspominałam na blogu. Jak w tym samym czasie radzi sobie męska wersja rozbierania się w takt zmysłowej muzyki?
Pomysł na ten artykuł zrodził mi się w głowie przy okazji ostatniej, głośnej wizyty w Zabrzu, najbardziej znanego męskiego zespołu tańczącego na świecie czyli popularnych Chippendales. Przyjazd grupy 12 przystojnych mężczyzn z Ameryki wzbudził nie małe emocje i poruszenie wśród Pań o czym świadczy fakt, że na październikowe show wszystkie bilety – których cena dochodziła do 160zł (!) – zostały wykupione a widownia była zapełniona po brzegi. Czy były warte swojej ceny? Poniżej mały skrót z ich występu, więc sami możecie ocenić 😉
Pomimo licznego grona fanek (a może i nawet fanów) równie liczne jest grono osób, które nie przepadają za tego typu występami w męskim wykonaniu. Uważają bowiem, że tańczący mężczyźni wysmarowani oliwką są bardziej kiczowaci niż podniecający lub też, że tego typu zajęcie jest uwłaczające męskiej godności…
Są też panie, które nie są zadowolone z targetu czyli wyglądu panów trudniących się tą profesją. Wygolone i błyszczące ciała, włosy na żelu a nawet makijaż wydają im się niezbyt męskie. Dla tych ostatnich istnieje jednak alternatywa, bo w Wielkiej Brytanii co raz częściej powstają męskie grupy striptizerów, którzy szczycą się różnorodnością sylwetek i wieku tancerzy na wzór ekipy z filmu „Goło i Wesoło” . Zobaczcie jak wygląda ich występ.
A co Wy o tym sądzicie? Zamówiłybyście męski striptiz na swój panieński? Hot or not?